- nie jesteś jednak taki grzeczny, jak mówią.
- raczej jestem chujem.
- o nie! nie jesteś też takim chujem jak się wielu nam wydaje.
- wielu wam?
- nam, kobietom.
Dorota
zawsze lubiła mówić wprost. czasem ordynarnie, ale nigdy nie gubiła w
tym swojej kobiecości. wręcz ją uwydatniała. teraz też znajduje w tym
złoty środek. siedzi na parapecie, całkiem naga i pali papierosa. mocno
zaciąga się dymem i wypuszcza za okno. jej skórę pokrywa gęsia skórka, a
nabrzmiałe od zimna sutki odcinają się na tle jaśniejącego nieba.
- wiesz, że niczego od Ciebie nie chcę. niczego nie oczekuję.
- wiem. mówiłaś mi to przed klatką, ale teraz już w to kompletnie nie wierzę.
- a przedtem wierzyłeś?
-
skoro szłaś za mną, a potem - gdy już się ujawniłaś - ze mną, aż pod
moje mieszkanie, a potem w deszczu mówisz mi, że lubisz mnie, a ja wiem
jaką moc ma 'lubię Cię, wiesz' w twoich ustach, to odrobinę tak. a gdy
potem powiedziałaś, że nic ode mnie nie chcesz, to jakoś nie bardzo
chciałem Ci uwierzyć.
patrzę na Dorotę i nie mogę się skupić.
ilość krwi w pozostałych organach wraca powoli do normy, ale czuję jak
dużo alkoholu w niej krąży. i jak ciężki będę miał poranek.
- mógłbyś uszczęśliwiać kobiety, wiesz.
- ja? w jakim sensie uszczęśliwiać? - nie mogę się nie uśmiechnąć.
- dawać im pełen pakiet: radość, poczucie docenienia, opiekę, czułość, zrozumienie i orgazm. wysłuchać i być.
- czyli twierdzisz, że mam idealne zadatki na bycie żigolo?
- nie w typowym kształcie. masz coś więcej, czym mógłbyś obdarzać kobiety.
- czyli co? taki jestem jakoś wyjątkowy?
- nie wiem. tego nie mogę w Tobie jeszcze rozgryźć, jak wielu innych rzeczy.
- po co i dlaczego to mówisz?
-
tego też nie wiem. takie mam przemyślenie przy tym papierosie po
seksie, siedząc naga na twoim parapecie. zastanawiam się też czy ktoś
mnie tu widzi. w końcu ludzie już kręcą się po ulicy na dole.
czuję,
że nie mogę się z nią zgodzić, ale nie mogę ułożyć składnej wypowiedzi,
więc milknę. wpatruję się tylko w nią z rękoma pod głową. a Ona
wpatruje się w przestrzeń za oknem. w świat z perspektywy zimnego
parapetu, jak później mi powie, bardziej realnego dla niej niż to życie
bez perspektyw.
gasi papierosa między stopami i wyrzuca przed siebie. odwraca się w moją stronę, lekko uśmiecha i zaskakuje wprost na mnie.
-
wcale nie jesteś takim dobrym chłopcem, ani takim chujem - mówi gryząc
mnie w usta - ale daj im się samym o tym przekonać, tak jak mi udało się
to sprawdzić.
jej ręka wędruje pod kołdrę i czuję, że w
czaszce zostaje mi już tylko alkohol, a zapach jej włosów jeszcze długo
nie pozwoli mi zasnąć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz