dla dziadka Lucjana koniec marca był zawsze znienawidzonym okresem.
wiosna nabierała już pełnych kształtów i po nieśmiałych początkach w
opanowywaniu szarego ostatnio świata, bez skrupułów teraz już wsuwała
się przez nozdrza i oczy do każdego napotkanego organizmu. zieleń
wypełzała nagle z wszystkich dziur i miejsc, w których ukrywała się
przez ostatnie 5 miesięcy i zaczynała oblepiać drzewa, trawniki, mury i
niebo. już w połowie marca dziadek nie wytrzymywał i zaczynam ciężko
oddychać. nie tylko z powodu zmiany powietrza, ale z nagromadzenia
wewnętrznego gniewu i napięcia. rodził się w nim i nawarstwiał z każdym
rokiem, coraz bardziej świadomy sprzeciw dla naturalnych przecież etapów
życia. tak i przyrody, jak i jego samego. mieszkanie zaczęło mu
przeszkadzać, ale ławki w parku też nie były już bezpieczną ostoją.
ciężko było znaleźć w dodatku jakąś wolną, gdy wychodził przespacerować
się ze swoim ciśnieniem i wątłym sercem. dziadek mimo wieku i już
słabszego zdrowia, nie prezentował się źle, a wręcz uchodził za dużo
młodszego. dlatego na spacery nie zabierał jeszcze laski, lecz zawsze
zawieszał na ramieniu starą skórzaną torbę, w której zawsze był notatnik
i książka. zawsze ten sam wysłużony Kerouac.
dziadek
więc zaczynał narzekać. ale z jego narzekaniem zawsze przychodziła
mądrość. zamyślał się na dłuższe momenty, nie by sobie przypomnieć
poprawną wersję historii, lecz by znów ją przeanalizować. niczego nie
gubił, i mimo wieku jego umysł pracował nadal na wysokich obrotach.
często go w te dni odwiedzałem. może kierowała mną troska, może większa o
tej porze tęsknota, a może łaknąłem tych przenikliwych komentarzy
dziadka. nigdy się nie hamował, ale zawsze wypowiadał się z odpowiednim
dystansem. często żartował i wiedział jak przysłowiowo "dyplomatycznie
powiedzieć komuś by spierdalał, w taki sposób, by ten czuł podniecenie
myśląc o drodze".
- Dziadku, jak swędzi nos to, co?
- To się podrap.
- Ale babcia mówiła.
- To zabobon.
- Ale co to znaczy?
- Eh... Że ktoś o Tobie myśli.
- A jak ręka?
- Będziesz się z kimś witał.
- A jak...?
- A jak siusiak, to syfilis.
- Babciu, o co to jest syfilis?
- Lucek!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz